Długodystansowy test kół Fulcrum Racing 5.
Fulcrum, firma córka znanego i cenionego Campagnolo, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Na pytanie z czym kojarzy nam się Fulcrum, nie każdy będzie w stanie odpowiedzieć. Co innego z Campagnolo, tu możemy wymieniać bez końca: tradycja, styl, jakość, technologia i to coś, co trudno jest określić, ale wszyscy wiedzą co to jest i najlepiej to czuć we włoskich rowerach :) Czy to samo możemy powiedzieć o Fulcrumie ? Postaram się na to odpowiedzieć.
W sierpniu 2014 roku przyszedł czas na wymianę kół. Zacząłem przekopywać Internet w poszukiwaniu tego idealnego kompletu. Po przeczytaniu sporej ilości postów na różnych forach, opinii, testów, doszedłem do wniosku, że będę poszukiwać kół aluminiowych w cenie około 1500 złotych. Było z czego wybierać :-) Mavic, Vision, Easton, Dt Swiss, Campagnolo, Fulcrum. Po dłuższym zastanowieniu wybór padł na Fulcruma Racing 3. Mieściły się zakładanym budżecie, dobrze wyglądały, ale. No właśnie, pojawiło się ale. Przeglądając ofertę Fulcruma zobaczyłem koła Racing 5, około 100 gram cięższe od Racing 3 i tańsze o kilkaset złotych. Doszedłem do wniosku, że 100 gram nie jest warte kilku stówek i kupiłem Racing 5.
Pierwsze wrażenie:
Czarne piasty i czarne szprychy to ostatnimi czasy taki utarty standard, który nie ominął i Racing 5. Na szczęście koła ożywiają nyple w kolorze czerwonego anodowanego aluminium. Dobrze się to komponuje z całością kół i je wyróżnia z tłumu innych produktów. Koła robią wrażenie masywnych i solidnych (ważą 1645g wg producenta), takich które przetrwają tyranie po najgorszych asfaltach i pod najcięższymi zawodnikami (mają limit wagowy 109kg). Dzięki małej ilości szprych wyglądają też na lżejsze niż są faktycznie.
Jak jeżdżą ?
Mała liczba szprych 18 w przednim kole i 20 w tylnym oraz niski stożek 24mm w przednim kole i 27,5mm w tylnym może sugerować, że koła nie będą sztywne, a w czasie sprintu obręcze będą ocierać o klocki. Nic bardziej mylnego, koła są sztywne. Nie mają żadnego problemu z przeniesieniem mocy wygenerowanej przez kolarza, a ocieranie klocków o obręcz można włożyć między bajki. Nie znaczenia czy jedziemy mocno podjazd, czy generujemy 1000 watów w czasie sprintu. Są sztywne i koniec. W czasie mocnego hamowania na zjazdach nie występuje żadne bicie, czy szarpanie. Miejsce łączenia obręczy jest widoczne, ale nie wyczuwalne pod palcem, co gwarantuje bardzo dobre hamowanie. W czasie podjazdu, czy sprintu nie czuć masy kół i można na nich bardzo sprawnie się rozpędzić. Niski stożek zapewni nam spokojną jazdę w czasie wiatrów, nie wyrwie nam kierownicy z rąk :) Koła również lekko się toczą za sprawą bardzo dobrych łożysk. Warto podkreślić, że koła te mają stalowy bębenek. Ktoś może powiedzieć, że to wada, bo niepotrzebnie dociąża koło. Ja odpowiem, że to zaleta, bo po 11 500km nie ma nim śladów zużycia, a dodatkowe gramy w tym miejscu nie mają wpływu na wrażenia i właściwości jezdne. Koła mocno siedzą w rowerze dzięki bardzo porządnym zaciskom Fulcruma. Nie są one najlżejsze, ale nie o masę tutaj chodzi. Mają pewnie trzymać koło i z tego wywiązują się w 100%.
Awarie
Awaria była jedna, winnych tej awarii brak. Pechowy zbieg okoliczności. Przy przebiegu 5200km w czasie jazdy zmieniałem bieg przednią przerzutką i niestety łańcuch wywaliło poza korbę. Efektem był łańcuch wkręcony w szprychę, a ta została mocno pogięta, ale nie wyrwana. Szprycha została wymieniona na nieoryginalną. Pomimo nieoryginalnej szprychy w tylnym kole, kolejne 6000km przejechałem bez problemów, a koło nie ma żadnego bicia.
Podsumowanie
Z czystym sumieniem mogę polecić koła Fulcrum Racing 5. Są bezawaryjne, świetnie się toczą, są sztywne i wytrzymują trudy polskich dróg. Dobre jako koła treningowe, a i zawody nie są im straszne. Stosunek ceny do jakości jest bardzo dobry.
Testowane przez 75 kilogramowego gościa, który lubi sprinty :)
Oliwer Kahl