Visegrad Race Sobótka( Via Dolny Śląsk 4 edycja Złoto w M40 Marcina Matkowskiego 6 miejsce M30 Tomasza Łukawskiego!!! Brąż w sztafecie Traithlonowej w Zgorzelcu
Dziś intensywna niedziela dla kolarzy Road-Racing.pl 4 edycja świetnego cyklu zawodów kolarskich Via Dolny Śląsk w sobótce, oraz Występ w sztafecie Triathlonowej w Zgorzelcu.
Cykl Via Dolny Śląsk ruszył po raz pierwszy w 2017 roku. To 5 wyścigów szosowych na dwóch dystansach rozgrywanych na Dolnym Śląsku. Już dziś można powiedzieć że największa imprezą z tego cyklu, imprezą o zasięgu zdecydowanie ponadregionalnym Jest Ślężański Mnich. Gigantyczne szosowe otwarcie sezonu ścignęło w kwietniu kolarzy z całej Polski. W zawodach startowali kolarze z Warszawy z Wybrzeża i z innych regionów Polski. To co wiosna pokazał amatorski peleton mogło budzić podziw przeciętna pierwszej grupy ponad 42 km/h na trasie która wg Garmina ma na jednym okrążeniu 200 metrów przewyższenia przy 18 kilometrach długości. Po otwarciu sezonu z przytupem przyszły kolejne wyścigi w czerwcu. Mój ukochany wyścig w Żmigrodzie Grand Prix Doliny Baryczy, dzień później Korona Gór Kocich. Oba bardzo charakterystyczne pierwszy idealnie płaski drugi - idealnie nie płaski…
Po przerwie wakacyjnej dziś spotkaliśmy się w Sobótce na Wyścigu Visegrad V4 Race. Obsada na pewno mniejsza niż na otwarciu sezonu. Niektórych naszych kolegów przeraziła wizja deszczu. Nie spadła ani kropla, a nawet wyszło słoneczko. Do wyboru były dwa dystans 2 okrążenia i 36 kilometrów lub 5 i 90 kilometrów. Jest w tym jakaś logika. Wiosna teoretycznie sezon się zaczyna więc trochę krótsze dystanse wrzesień drugi szczyt formy ;-) zatem nieco dłuższe. Spiker nie zawodził dodawał otuchy i animuszu kolarzom na starcie .
Road-Racing.pl dziś reprezentowali
- Tomasz Łukawski
- Bartosz Kasprzyk
- Marcin Matkowski
- Roman Smoleński
Tomek i Romek wybrali dłuższy dystans. Marcin i ja dystans krótszy. Dłuższy dystans ruszył do walki przed nami. Pogoda do ścigania w Sobótce była dziś idealna słaby wiaterek NW wpisuje się perfekcyjnie w ta trasę znaczy to że podjazdy jedzie się z lekkim wiatrem w plecy . Ten sam wiatr lekko hamuje kolarza na zjeździe. W naszej rodzinie tylko Maciek stąd taki rozkład wiatrów mnie cieszył. Od startu wdepnąłem mocno wbiłem się pod Strzegomiany na nowy dla mnie sposób od lewej strony stąd początek miałem płynny i bez przejazdu przez studzienkę. Strzegomiany to 800 metrów i prawie 5 %. Za mną jechał mój kolega którego poznałem w Żmigrodzie Łukasz. Łukasz dołącza do Road-Racingu.pl . Jest o 2 miejsca wyżej w generalce i zależało mi żeby jakoś z nim powalczyć. Pierwsza góra weszła super o 10 sekund poprawiłem swój rekord na tym podjeździe czuje się na 32 km/h na takiej górce myślę nie jest źle. Na szczycie jechała jednak grupa pojedynczych kolarzy w wyścigowym chaosie miałem plan żeby zaczepić się do jakiejś grupki ale halo tu nie ma żadnej grupki. Wziąłem dość nieźle łuk w prawo i deptałem ile wlezie, żeby kogoś złapać 45-48 km/h a tu nic dojechałem do kolarza przede mną ale on cos osłabł mijam go i słyszę za sobą Łukasza
- siadaj na koło ( masz plusa że krzyknąłeś ;-) bardzo chciałem siąść Łukaszowi na koło bo to wysoki chłop i tunel aero za nim wciąga.) Nie dane mi jednak było to zrobić bo z dojazdu za Łukaszem siadło dwóch gości a ja nie miałem szans się na ten pociąg załapać. Dusiłem jeszcze z małej górki do mostku 47-50 km/h ale grupa złapała pęd i delikatnie się oddalała. Myślałem że dogonię ich na podjeździe, który mi ostatnio fajnie na objeździe tego kółka poszedł ale wjazd na podjazd po takim zabiegu jak życiówka na Strzegomianach i dziki gaz na zjeździe to nie to samo co baja-bongo z Maćkiem i Łukaszem tydzień wcześniej. Nic to cisnę dalej. Zaczyna się bardzo fajny i raczej lubiany przez kolarzy podjazd prawie 2 kilometry nieco ponad 4 % z tym że bajer polega na tym że ten podjazd ma wypłaszczenia i ogólnie poza cięższym początkiem później już jakoś się jedzie. Za chwilę dojechaliśmy na szczyt i zaczął się najdłuższy zjazd tej pętli. Sulistrowice zjazd to nazwa segmentu nic w tym zjeździe nie ma strasznego poza jakością asfaltu . Rozumiem, że według gminnych norm droga nie jest dziurawa więc remont się nie należy, ale droga ta jest sfalowana i polepiona przez lata. Przez to jeździ się średnio. Sobótka stawiając na kolarstwo mogłaby zdobyć jakieś fundusze, choćby unijne i odpierdzielić ten jedyny brakujący do całości fragment pętli w standardach europejskich. Wyścig toczył by się wtedy w całości po idealnej drodze, co kolarze szosowi na pewno bardzo by docenili. Dla przykładu podam gminę Osiecznica, która dla rolkarzy zbudowała setki metrów idealnych asfaltów. Tylko pod potrzeby jednego wyścigu na rok. Wyścig ten jednak promuje gminę. Stąd taki ciekawy ruch Wójta. Mostek i zawrót prawie 180 st oznacza koniec zjazdu i początek bardziej płaskiej części trasy .
Kilometr drogi o tendencji leciutko w dół, szybki łuk w lewo i krótka zmarszczka pod górę dalej jest już słynna wietrzna prosta. Wietrzna prosta dziś była najmniej wietrzną prosta w mojej historii startów w Sobótce ( chyba z 3-4 razy na tej trasie( lub jej wariancie bez Garncarskiej) . Po wjeździe na ta prosta do interesującej mnie grupy miałem jakieś 150 metrów cisną ile fabryka dała powali się do niej zbliżałem na bocznym wietrze pod 1 % podjeździk cisnąłem 36 km/h. Do skutku aż dojechałem do grupy po drodze wyprzedziłem trzech kolarzy. Grupa nie jechała super mocno za to ja odpoczywałem. To jest cała tajemnica wyścigów szosowych dobrze odnaleźć się w grupie. Ja dziś nie miałem tego szczęścia. Szczęście robiło sobie ze mnie jaja. Za chwilę dojechaliśmy do atrakcji ustalonej chyba w zeszłym sezonie podjazd Garncarska przed metą niech go jasny gwint. Podjazd zaczyna się bardzo niewinnie. Kończy za to 300 metrowym 7 % odcinkiem. To bardzo konkretny choć króciutki podjazd. Szczególnie jak się waży 15 kilo za dużo. Niemniej jednak podjazd ma jedną zaletą mniej więcej widać koniec męki. Na koniec się wypłaszacza. Ma tez dodatkową zaletą zaraz za podjazdem jest 5% zjazd. Jedziemy pod znak zakazu. Zauważyłem do dopiero jak trenowaliśmy sobie na trasie z Maćkiem i Łukaszem. Na wyścigu można iść w zakaz;-). Na dole trzeba było uważać na szybkim łuku jest mokro i można szlifnąć. Za chwile drugi zakręt i jesteś już na prostej do mety 1 kilometr 3 %. Tak w Sobótce nie ma darmowych obiadków i finiszy z górki. Za prostą finiszową czekają już Strzegomiany, zespół tych 3 podjazdów jak zauważył Romek to najcięższa część pętli Mnicha. Nie ze względu na to że każdy z tych podjazdów to kiler, ale ze względu na to są zaraz koło siebie.
Drugie kółko zaczynam w małej grupie. Strzegomiany idą już wolniej Najdłuższy podjazd Wolniej. Ale za to na zjeździe poprawiłem swój życiowy rekord. Konkretnej w dalszym ciągu brak jakbym chciał czekać na cos co nadjedzie zza mnie musiał stanąć chyba w rowie i czekać. Takie akcje mnie nie porywają . Cisne ile mogę. Na prostej do Sobótki mocniej wieje, oczywiście w paszczę. Siły już nie te ale się nie poddaję. Na sam koniec dochodzi mnie grupa która jedzie mniej więcej tak jak ja sam. Marzyła mi się grupa taka jak na wiosennym Mnichu 38 km/h i wspaniała jazda jak w futerale przez cała prostą. W kolarstwie nie można zbyt mocno marzyc bo to się na pewno nie sprawdzi. . W szybkiej grupie po płaskim bez problemu i zawsze chętnie wychodzę na zmianę dużo czasu spędziłem z przodu na Żmigrodzie. I Tu bym się spiął co poradzisz jak jest jak jest. Zakręt w lewo i jeszcze raz Garncarska. Za chwilę zjazd i ostatni prosta . Teraz się sponiewieram obiecałem sobie cisnąłem ile się dało przesunąłem się na drugie miejsce w grupie i zza pleców wyskoczył kolega to ja za nim i mniej więcej wyglądało to ćwierć finisz w każdym razie gdzieś tam 3 z przodu na tym podjeździe się pojawiła . Jak już wyścig się nie do końca po mojej myśli ułożył to niech choć finisz będzie syty . To oczywiście śmiech na Sali w porównaniu do tego jak taki finisz powinien wyglądać . Ale ja z tym problemu nie mam po pierwsze absolutnie nie wyglądam jak kolarz wiec automatycznie zwalnia mnie to z wszystkiego innego co kolarze robią klasowo;-) A jak czasami cos uda satysfakcja jest podwójna. Dziś świetny wynik zanotował Marcin Matkowski. 2 miejsce Open na dystansie krótkim. Marcin wystartował z czuba sektora i miejsca w czołówce nie oddał do samego końca . Profil trasy idealnie pasuję pod klasykowi profil Marcina jako kolarza lubi dać w gaz na podjazdach średnie długości dobrze technicznie zjeżdżą jest mocny na płaskim, przede wszystkim zaś wszystko widzi. Taktycznie Marcin wykorzystuje to co sprawna analiza może dać na wyścigu szosowym. Do tego jest waleczny jak każdy kolarz Road-Racing.pl. To wszystko złożyło się dziś na drugie miejsce Open i 1 miejsce w Kategorii M40. Przemek Zawada na swoim blogu pisał że warto dobierać wyścigi pod swój profil . Marcin chyba jest w tym niezły skoro na 4 starty w tym Roku 3 razy stanął na podium.
Tomek z Romanem jechali cały długi dystans w pierwszej grupie. Na czwartym okrążeniu przyszły zwycięzca zaciągnął po raz pierwszy. Po chwili peleton go doszedł . Za chwilę zaciągnął drugi raz tym razem skutecznie. Kategorie M30 wygrał Mariusz Ciborek z Musli4You. Nie one jednak wygrał cały wyścig . Dziś góra była kategoria M40 i zwycięzcą Open był Kowalski Tomasz z klubu z bardzo długą nazwą Bike Center Atak Sport Świdnica.
Takie sytuacje zdarzają się często na wyścigach z sektorów. Wjeżdżasz na metę i nie wiesz czy wygrałeś. Może ktoś za tobą ruszył 2 minuty po tobie, a teraz wjeżdża 10 sekund po Tobie… Start sektorowy powoduje jednak że rywalizacja jest bardziej bezpieczna. Ponoć była dziś jakaś mała kraksa ale za to jedna a nie kilkadziesiąt jak na dużym wyścigu z wspólnego. Tomek ostatecznie finiszował na 6 miejscu w M30 uprzedził go o dosłownie kilka metrów Łukasz Młynarski z GKJG Łukasz to piękny wynik na koniec sezonu. Gratulacje Łukasz . Zaraz za Tomkiem wjechał na metę Roman. W kolarstwie szosowym jest trochę inaczej niż w MTB tu pierwsza grupa to pierwsza grupa gratulacje dla wszystkich. Na szczególne wyróżnienie zasługuję dziś na pewno Mikołaj Jurkowlaniec Im Motion Specialized Wrocław jechał bardzo aktywnie przez cały wyścig. Próbował zabrać się w ucieczkę, jechał z przodu. Taka jazda zawsze się podoba i raz na jakiś czas przynosi zamierzony efekt w postaci najwyższego stopnia podium. Osobiście widziałem finał takiej ucieczki na Kocich Górach gdzie Mikołaj finiszował przed Tomaszem Łukawskim.
chciałbym kończąc część poświęconą wyścigowi pogratulować pomysłu cyklu Via Dolny Śląsk i zachęcić do dorzucenia jeszcze z dwóch edycji . Zapisuje się w ciemno. Jakby jedna z nich była jeszcze płaską edycją to już byłby szczyt szczęścia. Zawsze tylko kolarze MTB mieli swoje wieloetapowe cykle teraz i szosowcy mają to szczescie. Jeszcze jedna edycja przed nami. A już mogę spokojnie uznać cykl za sukces organizacyjny!!! Frekwencja i atmosfera też jest pierwsza klasa.!!
Na koniec tradycyjna bajera w okolicach mety oraz krótka foto sesja. Dalej już tylko kupon na zupę i bułkę i stolik, przy którym ustaliliśmy dwie rzeczy. Jedną konkretnie Dog’s Head edycja jesienna października. Szczegóły niebawem. Oraz drugą: spróbujemy zorganizować gdzieś w górach w jakimś fajnym Agro kolarskie zakończenie sezonu. Tu liczymy na znajomość okolic Jeleniej naszych kolegów w z GKJG. Byłem kiedyś na podobnej imprezie. Jeżeli skład mniej więcej odzwierciedli ustawkę w Sobieszowie plus Dogs Head będzie impreza sezonu;-). Jakiś kominek, dobry napitek, wyżerka bo w końcu można poluzować szlufkę i będzie git.
Krótka relacja z sztafety Triathlonowej jutro jak dojdą do mnie zdjęcia nadmienię tylko że Sztafeta w składzie Michał Balicki pływanie Adam Kopeć-kolarstwo i Emil Bartosiak- bieg zajęła 3 miejsce w Triathlonie Łużyckim w konkurencji sztafeta. Gratulacje Chłopaki piękny wynik i twarda walka!.Gratulację !!
Jeżeli relacja Ci się spodobała Polub nasz Profil na FB i poleć relację znajomym. Dziekuję.
Do następnego razu. !
Bartosz Kasprzyk
Road-Racing.pl