1.05.2017r. TRIP Pieńsk- Görlitz- Landeskrone- Berzdorfer See+powiat zgorzlecki
I znowu przejechaliśmy piękną trasę. Była to znakomita odmiana od tradycyjnych tras Forum. Warto czasami oddalić się od Bolesławca by delektować się pięknymi okolicami czy to gór-(Bily Potok), czy właśnie terenów Niemiec wyposażonych w infrastrukturę dla rowerzystów, o jakiej po polskiej stronie często można tylko pomarzyć.
W zeszłym roku przejechaliśmy trasę wzdłuż Nysy Łużyckiej z Przewozu (Porosche) do Pieńska (Deshka). Była to widowiskowa, bardzo urozmaicona trasa z wieloma podjazdami, odcinkami leśnymi, pięknym rynkiem w Rothenburgu. Teraz czas na poznanie co kryje się od Pieńska do Görlitz. Układając trasę nasza uwagę dwie osobliwości wzbudziły -wygasły wulkan – Landeskrone oraz sztuczne jezioro Berzdorfer See.
Landeskrone (korona ziemi), miejsce położone wysoko, i rzeczywiście górujące nad Görlitz. Widać je z daleka, z kolei im bardziej się doń dojeżdżamy, tym większy szacunek wzbudza wielkość tego wzniesienia. Jest to bowiem góra o wysokości 419,4 m n.p.m., położona na południowy zachód od miasta.
Z kolei na południe od Görlitz, na jego przedmieściach, leży sztuczne jezioro Berzdorfer See. Jest to zbiornik o powierzchni wodnej 9,6 km²otoczony drogami znakomicie nadającymi się do jazdy na rolkach, rowerze, biegu, spacerów i przez to przyciąga rzesze ludzi.
Dzień wcześniej zrobiłem objazd części trasy rowerem mtb, i dobrze, bo okazało się, że owa niemiecka trasa z Ludwiksdorfu do Görlitz prowadzi odcinkami szutrowymi z dużą ilością drobnych kamyków, a do ścisłego starego miasta wiedzie stromy brukowy zjazd, co dla szosowych rowerów nie jest obiecującą perspektywą. Z kolei jadąc po Görlitz nie potrafiłem znaleźć Landeskrone, moja orientacja w tym mieście jest taka jak w stolicy San Escobar, ale ponieważ, jak wspomniałem jest to dość widoczne miejsce, to z Kastanienalle przez Am Loenschen Gut odcinkiem mtb, ciekawym leśnym singlem ze zjazdem i podjazdem potem koło ogrodów działkowych dotarłem do Promenadestrassse i stąd wjechałem na szczyt. Warto pojechać tam właśnie rowerem górskim, gdyż obok asfaltowej, także terenowa droga prowadzi do celu i stanowi atrakcyjny zjazd. W drodze powrotnej znalazłem jeszcze całkowicie asfaltowy dojazd z Deshki do Görlitz. Unikniemy zatem szutrów. No ale dzień przed tripem znalazłem ciekawy odcinek do Berzdorfer See….
O 9:00 rano razem z Arkiem wyjechaliśmy z Ruszowa na miejsce startu tripu-do Pieńska. Trasę Ruszów –Pieńsk pokonaliśmy w mocnym tempie, mimo chwilami fatalnego asfaltu, czasami jego braku. Oczywiście udało nam się uroczyście powitać kolegów. Do Pieńska pociągami Kolei Dolnośląskich z przesiadką w Węglińcu do Przewozów Regionalnych dojechali Bartek, Emil, Krzysiek, Kuba, Maciek, Tomek i Zbyszek. Trasa pociągiem była niemniej emocjonująca niż rowerem, gdyż koledzy nie mogli pojąć dlaczego kupując bilet z sowitą dopłatą za przewóz rower mogą nie zostać z tym rowerem wpuszczeni do pociągu. Ale nasi przewoźnicy wynaleźli takie cuś jak przewóz rowerów- liczba miejsc ograniczona, co skutkuje sprzedawaniem biletów z dopłatą na rower, bez gwarancji miejsca na ten rower. Tomek okazał się zażartym polemistą kierowniczki pociągu.
Po sesji foto na stacji Pieńska przeprawiamy się przez Nysę Łużycką do Deshki i stamtąd w lewo drogą rowerowa do Zodel. Tu przejechaliśmy szerokim asfaltem przez miasteczko, koło kościoła i skręciliśmy w lewo. Potem droga wywiodła nas w bezpośrednie sąsiedztwo granicy i rzeki Nysy na otwarty teren. Trasa dała dodatkowego impulsu więc pokonaliśmy ją bardzo żwawo nie zważając na silny zmienny wiatr, dość ostre zakręty to w lewo to prawo, ostrożność zachowywaliśmy wymijając, czy wyprzedzając licznych rowerzystów, wielu .z sakwami na rowerach. tak dotarliśmy do Ludwiksdorfu i tam trzymając się Rothenburg Landstrasse dojechaliśmy do Görlitz. Po drodze ciekawy młyn przy rzece a na wyjeździe-pierwszy coś znaczący podjazd.
Görlitz przywitało nas widokiem na zakole Nysy.
Teraz jedziemy na Landeskrone. Dla mnie i Arka to już niemal 40 km, reszta zbliża się 20 km jazdy. Pojechaliśmy obok mostu łącznego stare miasto Görlitz i Zgorzelec, potem koło parku miejskiego, Schiller, Kunnerwitzer, Biesnitzer, Promenaden Strasse, która rozpoczynała podjazd pod Landeskrone, a który zdobywaliśmy od Schlaurotner Strasse. Najmocniejszy tego dnia Emil wysunął się na czoło ja jechałem drugi i po chwili tyle Go widziałem. Wyprzedził mnie Kuba, powiedziałem, że zaraz będzie wypłaszczenie, (po mocnym początkowym nachyleniu potem mamy na przemian dwa wywłaszczenia i nachylenia, zaś końcówka to już prawdziwa sztajfa; asfalt ujdzie w tłoku) więc Kuba zakodował to, że dalej będzie łatwiej i całkiem mocno pojechał Widać potencjał na górala ;-) cały podjazd. Ja już na początku poczułem, że zabrakło mi przełożeń ale na ostatnim oddechu dawałem radę, szczególnie na najtrudniejszej ostatniej części wzniesienia, przede mną na pewno wjeżdżali Arek i Krzysiek, Tomek, po mnie Bartek, Maciek i chyba Zbyszek i też dali rady, choć Bartek zapowiadał, że nie zaatakuje góry, tylko poczeka na dole obawiał się trochę tego podjazdu ze względu na korbę nie pasująca do sytuacji -53-39. Ale jak już spróbował to nie odpuścił i zaliczył podjazd za jednym pociągnięciem. Stromiznę końcówki zapamięta na długo.
Na górze odzyskałem oddech, pożywiłem się widokami z wieży obserwacyjnej i czas na zjazd. Teraz przed nami Berzdorfer See.
Pierwotnie planowałem dojazd Friedersdorfer Strasse, potem w Kunnerwitz- Weinhubler, ale jak wspomniałem na wstępie znalazłem coś lepszego-czyli Neudorfer strasse i dalej See starsse. I rzeczywiście piękny asfalt, to zjazd to podjazd to zjazd, tyle, że dojechaliśmy do rozwidlenia i dwóch ślepych ulic. Mieszkańcy powiedzieli, że dalej droga asfaltowa się kończy o czym jednoznacznie świadczyły znaki;-) i z powątpiewaniem patrzyli na wąskie koła naszych szosówek. Ale co tam jedziemy i zobaczymy. Asfalt się skończył, powitał nas widok na jezioro i… droga szutrowa. Na ten widok jednak nie było grama frustracji, przeciwnie zaczęła się jazda na całego, Emil zjechał singla, Maciek leciał po szutrze na szosówce 40km/h. - ruszyliśmy szutrami, piękne twarde nawierzchnie, chwilami pozostałości jakiegoś asfaltu czy betonu ale najważniejsze, że było z górki tak to radośnie jadąc dotarliśmy do Berzdorfer See, szczególnie stromy był ostatni zjazd . Potem zespołowy objazd wokół jeziora asfalt z duża przystawką twardych szutrów. Tomek pod sam koniec złapał kapcia, ale serwisant – Krzysiek i Maciek z pomocą kolegów szybko dał rady.
Łącznie objazd Berzdorfer See zajął nam niemal 17 km. Sporo było slalomy między innymi fanami tego miejsca na rowerach, rolkach, nartorolkach, pieszymi oraz plażowiczami. Na kilku kilometrach zachodniego brzegu zakończonych szlabanem, na pięknym asfalciku sformowaliśmy pojedynczy wachlarz. Bartek z przodu nadał tempo i równo ładnie śmignęliśmy z prędkością dochodząca do 45 km/h wspierał nas oczywiście wiatr, wiejący tego dnia naprawdę konkretnie. Grupa trzymała szyk bezpiecznie, ostrzegaliśmy wyprzedzanych kolarzy. Pozdrawialismy tych z naprzeciwka. Na temat jazdy wokół jeziora rozmawialiśmy na powrocie do Bolesławca rozmawiał Maciek, Emil i Bartek z byłym Wojewodą dolnośląskim Panem Mikołajem Jurkowlańcem. Właśnie wracał z szosowej wyprawy. Przy okazji zachęcił nas do udziału w Via Dolny Śląsk (Z Emilem i Romkiem planujemy starty zapisywać się śmiało można polecamy i my.
Końcowa część niemieckiej trasy do powrót do Zgorzelca. Tam siedmiu wspaniałych wsiadło do pociągu, przedtem podziwiali obiekty dworca kolejowego Zgorzelec Miasto. Jak również korzystając z tego że są an rowerach wybrali opcję Drive na Macu.
Przede mną i Arkiem powrót rowerem do Ruszowa. Teoretycznie łatwy, bo wiatr z reguły wieje od zachodu, więc na drodze 94 do Żarskiej Wsi miało być szybko. Tymczasem od wysokości autostrad wiatr zaczął dąć na zachód i nam a to w twarz, a to z boku, co dla nas oznaczało 5 km katowni, tylko dzięki zmianom utrzymywaliśmy 21-25 km/h. Potem z Żarskiej Wsi do Żarek Średnich było spokojniej, dobre asfalty, lekki podjazd z widokiem jak tapeta Windows-czyli błękitnego nieba i żółto-zielonego pola i kilka fajnych zjazdów aż do Dłużyny Dolnej. Tu na odcinku 2 km nawierzchnia trochę gorsza, ale już za chwilę kolejna perełka czyli trasa przez Zielonkę do Węglińca. Jeden z najlepszych fragmentów w powiecie zgorzeleckim, niestety, nie mogliśmy w pełni skorzystać z tego co daje, bo po 100 km opadliśmy z sił. Dla mnie to pierwsza stówa w tym roku. Potem już Węglińca dojechaliśmy do Ruszowa, za nami 117 km pięknej przygody z rowerem.
Marek Śledziona -tekst
Bartosz Kasprzyk - edycja, redakcja
Arek Bednarski Foto
Emil Bartusiak Foto
Roaad-Racing.pl
Uczestnicy Tripu Arek Bartek, Emil, Kuba, Krzysiek Marek Zbyszek
Zdjęcia w Galerii Trip DDR