Kolarska Niedziela 20-08-2017
Cześć,
Dziś kolarskie święto wyścig z startu wspólnego w Krotoszycach Pełna nazwa imprezy to Wyścig Szlakiem Bitwy Kaczawskiej. Wyścig rozgrywał się w pod legnickiej miejscowości Krotoszyca. Organizator to sprawdzona ekipa z Jeleniej Góry. I DZKOL- jako sędziowie zawodów czyli pomiar czasu stoperem itd. Za to niewysokie wpisowe i świetna zamknięta trasa.
Trasa wyścigu absolutnie i bez problemu dzieliła i rwała grupę wystarczyły do tego 3 podjazdy w tym żaden nie był dłuższy niż 700 metrów. D tego 200 metrów bruku a’la Wierzbowa czyli takiej z grubej rury. Sporo zakrętów była nawet jedna świetna sekwencja prawo lewo . Trasa tak fajną, że się aż nie spodziewałem. To że były te podjazdu od razu określiła idealny Profil kolarza Oprócz podjazdów były tez szybki zjazdy jak już ja przekraczam 60km/h to znaczy że były szybkie;-) Trasa była tez niezłym testem dla hamulców dohamowania po zjazdach i zakręt minimum 90 stopni maks 270 stopni czyli prawie zawrót. Początek trasy to fajny szybki płaski przejazd w początkowej części osłonięty przez kukurydzę. Dalej jako pierwszy pojawiał się podjazd zaczynający się brukiem. Po 200-250 m metrach bruku zaczynał się właściwy podjazd asfaltowy zwiększający swoje nastromienie aż do szczytu później krótki zacieniony zjazd i zakręt pod kątem prostym w prawo z tego miejsca droga prowadziła na mocnym bocznym wietrze pod drugi spory podjazd. Ten składał się z dwóch części na środku lekko odpuszczał do 3-4 % by pod szczytem pokazać 9%. Podjazd nie łatwy bo odkryty na wiatr, ale przyjemny bo szczyt widziałeś z samego dołu na górze na szczęście kończył się przegibkiem i prowadził w dół do zakrętu 270 ST. Tam czekał podjazd nazwany podjazdem ostatniej szansy zaczynałeś go z niewielkiej prędkości 4 % i 300 metrów Na szczycie zakręt w prawo i łagodny na początku zjazd zamieniał się w 7 % szybki fragment osłonięty niezawodna Kukurydzą nie śledzę branży rolniczej ale nieźle poszli do przodu Kukurydza miała z 3 metry i idealnie zasłaniała nas od wiatru z boku.
Zaobserwowałem dziś po raz kolejny, do czego kolarzom miedzy innymi oczywiście potrzebny jest wyścig. Przed wyścigiem w grupie panuje pobudzenie. Lekkie spory z Orgiem to nie tak tamto niedobrze. Jest nerw. Za to po wyścigu w kolejce po żurek (bardzo dobry zresztą) pełen luz przyjaźń itd. Czyli wyścig rozładowuję nagromadzone emocje daje im upust.
Organizator podziel start na większą ilość kategorii. Road-Racing Bolesławiec reprezentowała trójka kolarzy
- Tomasz Łukawski
- Maciej Kasprzyk
- Bartosz Kasprzyk
Na miejscu bo środowisko kolarskie nie ma nieskończonej pojemności sporo znajomych Łukasz ze Staszkiem (GKJG), Krzysiek (Xtrabike), Przemek( Bikestacja), starsi Mastersi Pan Franek spod Świdnicy Łukasz z Wrocka w M-40 znajomi z Lubania. Byli też kolarze z Questa z Jeleniej.
Kolarze przed startem mają jedno marzenie niech to się już rozpocznie. Honorowy start został zakomunikowany ogłuszającym wystrzałem z broni prochowej Walniecie było takie że większość chłopaków się deko zdziwiła, łącznie ze mną. Ok to był mały pistolet, co się musi dziać jak wystrzeli armata.
W końcu start od razu gaz jeszcze nie byłem na amatorskich zawodach na których byłoby jakieś czajenie się na początku. Dziś startowałem z moim ulubionym dobrze znanym przeciwnikiem. Moim własnym bratem. Ci z czytelników Road-Racing.pl którzy śledzą nasze artykuły od dłuższego czasu wiedzą że to rywalizacja już trochę trwa porzeważnie wygrywa Maciek ale nie zawsze. Bardzo lubie te wyścigi jak jest Maciek jadę na 110 % byłem bardzo podbudowany faktem że na początku trzeciego okrążenia z 5 udało mi się jeszcze dospawać. Straciłem do Maćka co nie dzizi na zjeżdzi zagapiłem się po prostu bo był to prosty struna w gitarze zjazd udało mi się jednak po zdwóch zakrętach dojść do Maćka na kole za mn…a dojechała reszta grupy mówie uff to już 3 kołko idzie. Maciej załadował jednak po chwili za jakąs grupa która była przed nami minimalnie mi zabrakło. Widziałem ich jeszcze na ostatnim podjeżdzie 100 metrów przede mna za chwilę przyszedł jednak fragment pod wiatr i minimalnie mi odeszli. Ta rywalizacja ma jednak drugie dno nie liczy się tylko że Maciej wygra tylko o ile wygra więc ambitnie waliłem co mogłem. Na 5 przed pierwszym podjazdem doszła mnie Grupka czołowa jadąca w ucieczce wyścigu mastersów. To pewno róznica miedzy wyścigami MTB tam 1 zawodnik Giga wyprzedzał mnie na drugim kółku mniej więcej w połowei dystansu tutaj miałem już za sobą 90 %. Chłopaki nie mogli w to uwierzyć alem zdołałem ich dogonić i siąść na koło. Widać ten moment zagięcia na stravie czerwona kreska pulsu jeszcze poszła w góre trzymałem się dzielnie idąc w szykanę najlepiej jak potrafię tam jednak skończyły się możliwości chłopaki na podjeździe tak lutnęli że tylko mogłem to podziwiać. Obserwując jak jeździ czołówka mogę powiedzieć że płynniej i ostro po każdym zakręcie, współpracują tez ze sobą sprawnie szybko jadąc po zmianach. . Chłopaki nieco zredukowali moją stratę do Maćka a raczej ja sam dzięki ich pomocy wytrzymując 2,5 km z nimi na kole;-) Dalej przyszedł ciężki bruk podjazd podgotowałem się trochę a nie było gdzie przed podjazdem złapać oddechu. Czułem się dziś na wyścigu tak jak zawsze chciałbym się czuć na zawodach. Mam pełna świadomość że z moja waga po hopkach nie powalczę ale jakos mi to radości z jazdy nie zabiera. Choć wyścigów całkowicie płaskich jest jak na lekarstwo to jednak są takie wyścigi. Polecam 2 etap Via Dolny Śląsk wyścig w Żmigrodzie płaski jak patelnia ideał cięższych gości. Na podjeździe ostatnim na rundzie doszedł mnie Przemek Szczucki Marcin Latoszek Przemek do mnie hopaj hopaj ja myslę wierzy we mnie;-). Jakoś na rzęsach doszedłem do nich po zjeździe. Mili do przejechania ostatnie okrążenie pożyczyłem szczęści Przemkowi i pojechałem na metę za chwile było po wszystkim 1h:35 jazdy z której jestem zadowolony . Dopóki cały wyścig jade w okolicach progu a na koniec jeszcze trochę podkręcam obciążenie jestem zadowolony. Poza tym sama trasa i ruch zamknięty zrobiły dziś robotę. Maciek może dostawić kolejny krzyżyk w nikończącej się braterskiej rywalizacji po swojej stronie. Kiedyś opiszę Wam do jakich emocji potrafi ta rywalizacja prowadzić (wydarzenia z słynnej czasówki w Jaworzynie Maciej zdobył srebrny medal ja brązowy, ale co się działo wcześniej to naprawdę były jaja jak berety i chwile grozy zarazem, dla organizatorów)
Tomek po mocnym ataku na bruku oderwał się od czołówki i poszedł w odjazd. Do 4 okrąznia prowadził i coś się pierdyknęło w kalkulacjach uznał że kółek było już 5 i czas jechać metę. Tam dowiedział się że sędziowie jednak te kółka liczą i cóż nie ukończył zawodów w których prowadził. Awaria systemu liczenia okrążeni to błahostka, jedyną awarie które mogą poważnie zmartwić kolarze to najstarsze znane usterki- awarie nogi. Jak noga na wyścigu nie podaję to jest niedobrze Cała reszta to chwilowe usterki. W Protourze kolarze lądują na Wattsach po podniesieniu rąk na kresce w czasie gdy uciekinier już pije izo na mecie. Albo kółko przed finiszem, oni mogą może i Tomek.
Tak to jest jak się prowadzi. Na mistrzostwach świata w lekkiej atletyce utalentowana afrykańska biegaczka w biegu z przeszkodami, prowadziła stawkę i ominęła rów z wodą. Także tym bardziej bym się tym nie przejmował jak widać takie rzeczy zdarzają się.
Ważny konkurent odpadł ze stawki dając każdemu chłopakowi +1 na podium. Ktoś ma szczęście, ktoś nieszczęście Tak jest w sporcie.
Nagrody rozdawał Napoleon nie żartuję;-)
Ciekawostka która dla większości kolarzy jest oczywistoscią gdzie ciężki kolarz taki ja traci na wyścigu cenny czas Porównianie najszybszego dziś kolarza, który na swoim najszybszym okrążeniu wykręcił średnia 37 km/h i ja z średnia marne 32. Do pewnego momentu nie jest źle;-) Żródło danych publiczne dane na Strava.com
.
Na koniec wspomnę jeszcze naszych starszych kolegów z Bolesławca któzy na około ale dotarli na wyścig zaraz po tym jak sie skończył Zbyszek , Jarek i chyba Tomek bo widziałem ich tylko chwilę. Fajnie że się przejechali w taką ładna pogodę
Bartosz Kasprzyk
Road-Racing.pl