Acer

 

https://fitwheels.eu/

 

Maraton MTB Polkowice 2019

X polkowicki maraton rowerowy mtb o Puchar burmistrza Polkowic w Guzicach

27.04.2019 r.

Tegoroczny sezon traktuję szczególnie zabawowo. Startuję tam gdzie dawno nie byłem, jak w Miękini, czy też gdzie nie byłem jeszcze nigdy. Tak było w Rydzynie, a teraz nadszedł czas na Polkowice. Wybór ten wynikał braku wolnej niedzieli. Niestety 28.04.2019 r. i tak był dniem niefortunnych zbiegów imprez, bo w tym samym dniu odbył się Bike Maraton w Zdzieszowicach oraz mtb Kaczmarek Electric w Zielonej Górze. Jakby tego było mało - piękna impreza w nieodległym Sulęcinie. Ponadto w Sobótce odbył się wyścig szosowy Via Dolny Śląsk. Tam licznie walczyli kolarze z Road-Racing. Relację Bartka mieliście okazję przeczytać .  Szkoda, że organizatorzy nie porozumieli się i zrobili taką kolizję terminów. Oby w przyszłości takich sytuacji było jak najmniej.

Tymczasem w drodze do Polkowic początkowo deszcze, ale im bliżej miast tym mniej wilgoci. Czas jazdy umilałem sobie muzyką z płyty Nobody’s Perfect Deep Purple. W Polkowicach chłodno, pochmurno, wietrznie, ale bez opadów.  Pogoda na rower idealna.

Na parkingu sporo znajomych wśród nich koledzy w Teamu Romet – Paweł, Dominik, Łukasz, oraz z Bike Stacji Szczepan Artur i Rafał .

Koledzy z Bike Stacji podzieli się. Szczepan wystartował na mega. W jego przypadku pytanie czy wygra jest raczej retoryczne. Pytanie właściwie postawione brzmi z jaką przewagą wygra.

W stawce mini ponad 125 kolarzy.

Niedawno jadąc samochodem w okolicach Rudnej i Gwizdanowa zauważyłem, że tamtejsi kolarze szosowi mają dość ciekawe trasy, sporo tam bowiem nachyleń. Zapewne w lasach będzie podobnie. W internecie trasa lasowana jako trudna. Szczególna estymą darzone są Doły Adama. Rozgrzewka pozwala mi rozejrzeć się po okolicy. Krajobrazy tworzą pola a na horyzontach szyby górnicze. Szerokie drogi raczej piaszczyste a w lasach pełno singli.

Starujemy w Guzicach.

Na starcie mega 25 zawodników wśród nich oprócz Szczepana kilku innych bardzo mocnych zawodników. Czuję się nieco jak słoń w składzie porcelany. Otaczają mnie bowiem wycieniowani wyjeżdżeni mocarze. Początek mocny, z grupą mam kontakt wzrokowy, jadę mocno, po krótkim zjeździe asfaltem zaczyna się szutrowo-piaszczysty  podjazd pod górkę. Jedziemy pod wiatr, a do tego mocno pyli. Pierwsze dwa kilometry to szeroka dość piaszczysta droga, ale nawierzchnia pozwala jechać.  

Jedziemy wśród pól. Na zmianę podjazd, zjazd, podjazd. Przy trasie bardzo mili kibice-rodzice Szczepana. Pan Zbigniew wielokrotnie startował w zawodach i wielokrotnie kibicował swoim synom-oprócz Szczepana, Szymonowi i Sebastianowi. Szczególnie miło wspominam pana Zbigniewa dopingującego nas w 2012 r. w Trzebnicy na Żądle Szerszeni.

Z pól wjeżdżamy do lasu i tam jedziemy interwałowymi trasami. Niespodziewanie szybko, bo już na 5 kilometrze, pojawiają się doły Adama. Oznaczona tablicami sekcja. Tam pierwsza strefa kibica. Panie i panwie ustawieni są w kilku miejscach i wspierają nas przy ciężkim podjeżdżaniu.  Doły Adama to ciąg singli, na skraju lasu przy polu uprawnym, z jednej strony mamy więc las z drugiej pole. Wszystko  rozpoczyna zjazd, potem mocno w lewo i pierwszy ciężki podjazd, potem mocno w dół i krótki podjazd w kierunku pola uprawnego. Tyle że tutaj rozpędzony rower sam podjeżdża, gdyż zjazd był bardzo stromy, przy polu nawrót o 180 stopni i zjazd i podjazd, ale tu rower nie jedzie sam.  Trzeba się wysilić i to mocno. Redukcja biegów na maxa, blokada amora i mocno do góry. Pierwsza część wjazdu to ścinaka, lekkie wypłaszczenie i druga ścianka. I znowu nawrót i mocno w dół singlem przyjeżdżamy po kładce, rozpędzony  rower znowu sam podjeżdża, nawrót przy polu uprawnym, i zjazd, i kolejna kładka, i podjazd, znowu trudny, a nawet trudniejszy bo po korzeniach i trochę rozjechanym podłożu i znowu ciężko i kierownicę trzeba mocno obciążyć,  jeszcze końcówka niemal w pionie, i jeszcze jedna tak sekwencja. Uff. W końcu wyjazd z tej sekcji. Niemal tracę oddech, odcinek porównywalny z Rydzyną, tylko trochę łatwiejsze podłoże i pozwala szybciej jechać, ale moc podjazdów  i odczuwalność porównywalna. Nachylenie podjazdów sięga od 17- 20% a było ich pięć. Teraz kolejne odcinki musze poświęcić na odzyskanie równowagi ale jadę na ile się da.

,
Piotr Jamróg-autor zdjęcia

Potem odcinki leśne, mocno pofałdowane, wymagają ciągłego kręcenia, choć na szczęście sporo zjazdów, wiele technicznych, zakręconych pełno korzeni, jest bardzo fajny zeskok do piachu. Kilka mocnych podjazdów także technicznych i mocno zakręconych, niektóre odcinki stanowią sinusoidę- zjazd, podjazd. Raz nawierzchnia twarda innym razem piaszczysta. Na 9 km doganiają mnie czołowi zawodnicy mini. Dla nich to wyścig sprinterski. Zaskakująco dobrze jedzie Artur z Bike Stacji.  Pojawiają się też koledzy z Rometa, zaś w trzeciej grupie stosunkowo daleko od czołówki Open jedzie Rafał z Bike Stacji. Trasa ogólnie podobna jak w solidnych imprezach zielonogórskich. Na koniec park w Guzicach czili piękna ścieżka klimatem przypominjąca single w Miękini. Piękne zjazdy zakręty i wreszcie. To drugi po Dołach Adama znamienity odcinek trasy. Wreszcie dojazd na koniec pierwszej pętli. Krótki postój przy bufecie(maja tylko wodę) i druga pętla. Tym razem jadę spokojniej. Chcę zachować oddech na doły Adma. Na pierwszych kilometrach drugiej pętli Rafał z Bike Stacji wraca na metę prowadząc rower, nie widzę defektu, nie wiem dlaczego zrezygnował. Tymczasem Doły Adama zaliczam jak mi się wydaje łatwiej niż na pierwszym okrążeniu, ale jednak już nieco wolniej. Potem bardzo płynna fajna jazda. Pod koniec wyprzedza mnie Szczepan. Jedzie na czele mega ale w tempie czołówki mini. Mam tę satysfakcję, że spośród wszystkich zawodników z dystansu mega jako jedyny widzę Szczepana trasie. Pozostali zawodnicy nie zobaczyli nawet jego pleców, skoro kolejnych dwóch jedzie ok. 4 minuty za liderem. Mogę również porównać nasze taktyki. Obaj jechaliśmy indywidualnie. Szczepan by wygrać , ja-by ukończyć.  Pod koniec drugiej pętli odczuwam bóle w biodrze, ale jadę dalej, dystans mega to trzy pętle, więc ruszam na ostatnią. Szkoda, że ból staje się coraz mocniejszy i promieniuje na całą nogę. Co prawda Doły Adama wjeżdżam lekko i bez zatrzymywania, ale dalej kilka stopów musze zrobić. Mimo bólu jadę i odliczam kolejne klinometry do końca. Dobrze, że trasa sprzyja jeździe, nawet pomaga, gdyż dużo zjeżdżamy.  Po za tym trasa ma sporo ciekawych miejsc, nawrotów, zajadów, więc nawet wciąga. I tak docieram do mety dystansu mega jako ten najwytrwalszy, po 3 godzinach i 14 minutach. W sumie solidna jazda, z międzyczasami które na mini sytuowała mnie w połowie stawki - 60 miejsca.

nn
Piotr Jamróg

Trasa to typowe leśne mtb, z grupy tych bardziej wymagających, o ile znacie Czerwieńsk, czy  inne lubuskie perełki, to ta mocno nie zaskoczy. Doły Adma i Park w Guziacach radość sprawią każdemu.