Acer

 

https://fitwheels.eu/

 

Kotlina Kłodzka okiem Kamila Gromnickiego

Kategoria

 

Jako młody chłopak niejednokrotnie zwiedzałem Polskę jeżdżąc palcem po mapie i zatrzymując swoje myśli w miejscu, które szczególnie zwróciło moją uwagę. Zmienne kolory przechodzące od zieleni po czerwień cechujące mapy hipsometryczne, a więc pokazujące ukształtowanie powierzchni terenu pasjonowały mnie zdecydowanie najmocniej. Wtedy właśnie pewna kraina niejako niepasująca do obrębu granic naszego państwa, otoczona zewsząd górami i historycznie uzależniona od panowania Czeskiego, Habsburskiego oraz Pruskiego bardzo mnie zaintrygowała… 

kamnn

 

Mowa tu o Kotlinie Kłodzkiej, do której to od wielu lat zarówno Karolina, Łukasz, jak i ja chcieliśmy się udać, a okazja do tego nadarzyła się pod koniec października. Pogoda na ostatni weekend miesiąca zapowiadała się znakomicie jak na tę część roku, więc plan na wyprawę narodził się dość szybko. Osobiście znacznie dłużej niż kolarstwem pasjonuje się  geografią oraz historią, w których to poniekąd realizuję się poprzez jazdę na rowerze i zwiedzanie wszystkiego co dotąd było dla mnie tylko punktem na mapie, zdjęciem, czy zapisem w książce, a właśnie ten dzień miał być doskonałą okazją do zobaczenia wielu ciekawych miejsc.

nn

Trasa którą pokonaliśmy

 

No to w drogę

Trasa ułożona, rozkład jazdy Kolei Dolnośląskich sprawdzony, plan dnia ułożony i w sobotę o 7:40 wraz z Karoliną i Łukaszem wyjechaliśmy z Dworca Głównego we Wrocławiu w podróż do Kłodzka, czyli pierwszego punktu na naszej trasie. Na miejscu spodziewaliśmy się pięknego widoku twierdzy górującej nad całym miastem, jednak przywitała nas gęsta mgła i temperatura w okolicy 5° C, dlatego też jak najszybciej musieliśmy się rozruszać i wyjechaliśmy z miasta w kierunku Polanicy Zdrój. Droga pomiędzy tą miejscowością, a Dusznikami Zdrój zaskoczyła nas malowniczo położonym przełomem Bystrzycy Dusznickiej zwanym Piekielną Doliną i ta nazwa jest jak najbardziej adekwatna, gdyż jest to piekielnie piękne miejsce.

bb

                     Dworzec kolejowy w Kłodzku

nn

kolarstwo szosowe

Piekielna Dolina

 

 

 

Miał być coffe ride i był 😊

Pierwszy powiew ciepła tego dnia poczuliśmy na spokojnej drodze prowadzącej wzdłuż głównej drogi łączącej Polanicę Zdrój z Dusznikami Zdrój. Oznaczało to jedno - rękawki i nogawki poszły w niepamięć, a my zaczęliśmy ostatnią tegoroczną jazdę ,,na krótko’’.

kolarstwo szosowenn

W Dusznikach Zdrój, które zawsze kojarzyły mi się z Biathlon Areną i ośrodkiem treningowym dla biegaczy narciarskich i biathlonistów naszym głównym przewodnikiem stała się Karolina, która po licznych zgrupowaniach w Zieleńcu zna te tereny jak własną kieszeń. Wjazd do Dusznik oznaczał początek podjazdu o długości 11 km i średnim nachyleniu powyżej 3 %. Całą drogę towarzyszyły nam piękne widoki, gdyż droga prowadzi dnem doliny wyżłobionej przez Bystrzycę Dusznicką. Idealny asfalt i stałe nachylenie podjazdu nie bez powodu czynią to miejsce idealnym do ciężkich treningów podczas zgrupowań kolarskich w Zieleńcu.

kolarstwo szosowe

Podjazd w kierunku Zieleńca

kolarstwo szosowe

Ridley Noah vs Ridley Fenix

kolarstwo szosowe

A tak prezentuje się Karolina na swoim Giancie Propel Advanced 0

 

Pierwszą nagrodą tego dnia były widoki, które po wjeździe do Zieleńca były niesamowite, ale czkała na nas także kawa, na którą zatrzymaliśmy się w restauracji ,, U Hanki’’.

kolarstwow szosoweszosa

Coffe ride 😊

trip  w kotlinie kłodzkiej

 

Tutaj też omówiliśmy dalszy plan podróży i postanowiliśmy wrócić późniejszym pociągiem. Jak później się przekonaliśmy brak pośpiechu pozwolił nam delektować się kolarstwem romantycznym, aż do samego końca dnia. Na drodze z Zieleńca do Bystrzycy Kłodzkiej czekało na nas sporo kilometrów zjazdów z krótkim podjazdem pod Spaloną, za to zjazd z tej miejscowości to kwintesencja kolarstwa. Asfalt to czysty kunszt inżynierii. Kręta droga ze świetnie wyprofilowanymi zakrętami czynią ten odcinek prawdziwym odkryciem dnia. Pokonaliśmy go bez większego ryzyka, co nie zmienia faktu, że świetnie się tam bawiliśmy i udało się nam uzyskać całkiem fajny czas bo to jedyne osiągnięcie jakim się możemy pochwalić patrząc na naszą stravę 😅  

trip szosowyszosaszosa

 

 

Ze wschodu na zachód ? Zapomniane, a jednak na miarę zachodnich standardów.

W Bystrzycy kłodzkiej, która niejako jest bramą łączącą zachód kotliny ze wschodem napotkaliśmy na XIV wieczną zabudowę, co w połączeniu z położeniem na wzgórzu nadaje temu miastu niesamowity klimat.

kolarstwo

XIV wieczna zabudowa Bystrzycy Kłodzkiej

 

 

W miejscowości rozpoczął się także długi odcinek prowadzący na przełęcz Puchaczówka znajdującą się na 864 m.n.p.m. Właściwy podjazd o średnim nachyleniu 7 % liczy 5,2 km, co naprawdę robi wrażenie :D Na szczycie było trochę czasu, aby zatrzymać się i popodziwiać widoki, które nam towarzyszyły.

szosakolarstwobb

 

 

szosaszosa

Widok z przełęczy Puchaczówka na zachodnią stronę Kotliny Kłodzkiej

Po zjeździe do Stroni Śląskich, gdzie temperatura wyniosła znacznie powyżej 20 °C, a następnie do uzdrowiskowej miejscowości, w której występują cieplice radoczynne, czyli Lądka Zdrój zaczęliśmy ostatnią wspinaczkę tego dnia. Podjazd zdecydowanie z najgorszym asfaltem nie skradł naszego serca, lecz zjazd do Złotego Stoku to istna bajka ! Szeroka droga, nowy asfalt, świetnie wyprofilowane zakręty i zerowy ruch pozwalały na świetną zabawę na zjazdach. Nie mniej jednak pod koniec dnia Masyw Śnieżnika oraz Góry Złote ogromnie nas zaskoczyły swoją różnorodnością, a także rozbudowaną infrastrukturą, która sprzyja jeździe na rowerze.

szosaszosa

 

 

Złoty Stok to najstarsze miasto górnicze w Polsce, a więc posiada swój niepowtarzalny górniczy klimat po przeszło 700 latach eksploatacji rud złotonośnych, jednak widać, że lata swojej świetności ma już za sobą. Ostatnim punktem na naszej trasie był Kamieniec Ząbkowicki, nad którym góruje neogotycki pałac oraz zespół klasztorny opactwa cystersów z XIII w. W tym miejscu nasza podróż dobiegła końca, a na uwagę zasługuje ciekawa sytuacja mająca miejsce w pociągu, gdy razem z nami do Wrocławia wracało około 15 osób podróżujących z rowerami, co napawa optymizmem i pokazuje, że kolarze coraz częściej wybierają pociągi jako środek transportu.  

 

szosa

Chcę więcej

Warto zaznaczyć, iż większość kolarzy z Dolnego Śląska częściej wybiera Góry Sowie lub Masyw Ślęży jako kierunek wypadowy, a miejsce takie jak to nadaje się do tego równie dobrze. Jest to niespełna 1 h 30 min jazdy pociągiem, czy samochodem z Wrocławia. Rejon Kotliny Kłodzkiej to nieco zapomniane i dzikie miejsce dla kolarzy, któremu można nadać nazwę kolarskiego Podlasia, czy Bieszczad. Wbrew naszym oczekiwaniom widać tu ogromne zmiany. Rejon ten zaskoczył przede wszystkim wyśmienitymi asfaltami, pięknymi widokami, historyczną i uporządkowaną zabudową niezniszczoną przez wojny oraz samymi trasami, które dla kolarzy są wręcz stworzone.

 

 

Znajdziemy tu zarówno mnóstwo podjazdów jak do Zieleńca, czy na Przełęcz Puchaczówka. Jest tutaj sporo płaskich i malowniczych odcinków wzdłuż granicy z Czechami, a także zjazdów ze Spalonej, czy tych położonych w Górach Złotych. Nasza trasa o łącznej długości 130 km i 2000 m przewyższeń pokonaliśmy w 5 godzin, a przy okazji zobaczyliśmy wiele ciekawych miejsc i zgodnie w trójkę stwierdzamy, iż taka forma kolarstwa jest jego kwintesencją. Było sporo śmiechu, wiele cudownych widoków i niezapomnianych chwil za co chcę podziękować Karolinie, która dzielnie walczyła na podjazdach i niesamowicie pokonywała zjazdy oraz Łukaszowi bez którego ten wyjazd nie byłby wyjątkowy.

szosaszosaszosa

 

 

szosa

Tekst: Kamil Gromnicki

Fot. Karolina, Łukasz, Kamil